„Świat wewnętrzny stwarza świat zewnętrzny, świat zewnętrzny jest odzwierciedleniem świata wewnętrznego” - każdy kto czyta literaturę motywacyjną, albo książki o samorozwoju na pewno spotkał się z tego typu stwierdzeniem.
Sięgnij w głąb i przekonaj się, że można inaczej
Czy zdajemy sobie sprawę jaka wielka moc kryje się pod tymi słowami, czy uważamy to jako po prostu kolejny pusty frazes rzucany nam przez ”guru” motywacji?
Otóż z całą pewnością i przekonaniem należy stwierdzić, że jest to prawda!
Czas zadbać o bogate życie uczuciowe, a zrobisz to tylko z pomocą bestsellerowej Księgi Związków, Podrywu i Seksu dla mężczyzn!
William James, jeden ze współtwórców amerykańskiej psychologii, powiedział kiedyś takie oto słowa: „Jednym z największych odkryć w dziejach ludzkości i zarazem psychologii było odkrycie, że to co wewnątrz kreuje to co zewnątrz, to co za zasłoną jest powodem tego co doświadczamy”.
Mianowicie nasze przekonania, wartości i wyobrażenia na dany temat, są powodem (przyczyną) tego co doświadczamy w rzeczywistości, czyli objawu, doświadczenia (skutku tejże przyczyny) inaczej mówiąc.

To przekonanie będzie wpływało na to jak się czujesz w danej sytuacji, to jak się czujesz wpływa adekwatnie na to jak się zachowujesz, a to jak się zachowujesz wpływa na to jakiej rzeczywistości doświadczasz.
Wracając do punktu wyjścia. Przyczyna, która jest schowana za zasłoną: to jest przekonanie „jestem brzydki”, natomiast skutkiem, który jest w życiu, to jest zachowanie w postaci krępowania się, czerwienienia, dużego stresu, napięcia przy pięknych kobietach baaa … przy wszystkich kobietach. Człowiek może nie być świadomy takiego mechanizmu, przekonania działają jak samospełniające się przepowiednie.
Czyli wierząc, że jesteś brzydki, będziesz tak filtrował rzeczywistość żeby znajdować w niej potwierdzenie tego przekonania. Idziesz ulicą i widzisz kobietę, która idzie wprost na Ciebie. Ona idąc myśli sobie; „co za przystojny facet, uśmiechnę się do niego”. Ty widząc ten uśmiech interpretujesz go jako naśmiewanie się z Ciebie, bo jesteś brzydki.

Ta sama sytuacja; idziesz ulicą, nadchodzi piękna kobieta, która uśmiecha się. Ty masz w sobie przekonanie: jestem atrakcyjnym facetem, wiec ten uśmiech traktujesz jako potwierdzenie twojej atrakcyjności i odwzajemniasz uśmiech, a następnie zatrzymujesz piękną nieznajomą.
Okazała się kobietą, na którą czekałeś od wielu lat, a Ty byłeś mężczyzną, na którego ona czekała od wielu lat. Wymieniacie się numerami, potem jedno…. drugie…. kolejne spotkanie…
Wspaniały seks, zaczynacie tworzyć wspaniały związek oparty na szczerości i bezpośredniości. Po 10 latach wspominasz moment waszego poznania z łzą w oku, bo wiesz że ten jeden uśmiech zapewnił ci 10 lat życia w niesamowitym szczęściu. A będąc precyzyjnym to nie uśmiech zapewnił Ci szczęście, a Twoje przekonanie o własnej wartości.
To jest właśnie to czym się zajmujemy na naszych weekendowych szkoleniach.
Inną ważną kwestią jest to, że większość ludzi nie zagląda w głąb siebie, nie wiedzą kim naprawdę są, jakie mają przekonania.
Są jak marionetki, którymi kierują niewidzialne nitki kultury, niedojrzałych rodziców, telewizji, czy religii.
Nie neguję tutaj tych systemów jako takich, tylko formę w jakiej są wykorzystywane.
Wracając do wątku, Ty atakowany olbrzymią ilością przekonań z każdej strony, zazwyczaj nie wybierasz tego, w co wierzysz i traktujesz wszystko jako dobrą monetę.
Najlepiej opisać ludzi z problemami używając metafory „lustra”: stojąc przed lustrem, mają rozczochrane włosy na każdą stronę, spoglądają na lustro i próbują je zaczesać. Tylko nie sięgają do prawdziwego siebie, lecz próbują „zaczesać” obicie.
Wyobraź sobie, że stoisz przed tym lustrem i Ty masz rozczochrane włosy. Podnosisz swoje ręce i zaczynasz dotykać szkła, szarpać, drapać, układać, ale nic sie nie dzieje, włosy nadal pozostają takie same. W końcu zły i rozdrażniony mówisz do siebie: „To lustro jest zjebane, muszę wymienić na inne, kupić nowe”.

Kupujesz nowe i sytuacja się powtarza.... i powtarza..... bez końca.
Znakomita większość ludzkości właśnie tak paradoksalnie postępuje, tylko że zamiast włosów są TUTAJ RELACJE, ZWIĄZKI, FINANSE.
W moim przypadku były to relacje: każdą dłuższą znajomość kończyłem w jednym magicznym miejscu jak w filmie „Dzień świstaka”, w którym bohater każdego dnia przeżywał ten sam dzień.
Po którymś z kolei związków zakończonym w ten sam sposób, doszedłem do wniosku, że coś tu nie gra. A problem nie leży w kobietach, z którymi się spotykałem. Ten problem był we mnie i tylko zmieniając pewne moje przekonania, mogłem zmienić swoje relacje z kobietami. To co projektowało moje życie, było ukryte za zasłoną, a ja cały czas czesałem lustro i dziwiłem się, że nic nie działa.
Wtedy wszystkie te kobiety uważałem za "idiotki, które potrzebują pracy nad sobą", ale to nie o nie chodziło, tylko o mnie.
Praca nad sobą to jest klucz do szczęścia. Poznając i zmieniając swój świat wewnętrzny, automatycznie zmieniasz świat zewnętrzny.
Owocnej pracy nad samym sobą,
Mateusz Marcinkowski