Każdy z nas zna swoje miasto. Jeśli urodziliście się w nim i w nim żyjecie, to pewnie znacie je jak własną kieszeń. Macie swoje miejscówki, ulubione kluby i najlepsze knajpy. Czy jednak zastanawialiście się kiedyś, jak Wasze miasta wyglądają z perspektywy turysty? Ja się zastanawiałem, co doprowadziło mnie do ciekawego pomysłu na randkę. Postanowiłem zorganizować randkę „turystyczną”.
Pomysł na randkę - randka turystyczna
Wpadłem na ten pomysł, gdy przechodziłem koło informacji turystycznej i oblegających ją tłumów zagranicznych turystów. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mieszkają w miastach gdzie turystyka działa prężnie i jest głównym źródłem dochodów, ale nawet jeśli Twoja miejscowość do tego się nie nadaje, to zawsze można zrobić sobie małą wycieczkę do najbliższego, większego miasta. Zasada tej randki jest zawsze taka sama; biorąc przykład z japońskich turystów zawieszacie aparaty fotograficzne na szyjach, wchodzicie do punktu informacji turystycznej i korzystacie z atrakcji, które Wam zaproponują. Nie idziecie tam, gdzie zawsze chodzicie, zamiast tego idziecie tam, gdzie turyści chodzą.
Mając tak ambitny plan, podzieliłem się nim z dziewczyną z którą umówiłem się tego dnia, zawiesiliśmy aparaty na szyje i ruszyliśmy w trasę. Biuro turystyczne trochę zaskoczyło nas mnogością ofert, ale wybraliśmy na początek objazdówkę po rynku. W zależności od miasta (w naszym wypadku był to Kraków), można spotkać wożące turystów różnorakie rowery, riksze, wózki, melexy, samochodziki i inne dziwne pojazdy. Mieszkając w Krakowie od lat, nigdy w sumie nie miałam ani ochoty, ani potrzeby na taką wycieczkę, więc była to dla mnie i dla mojej partnerki nowość.
Naszym środkiem transportu okazał się wózek golfowy po tuningu. Mieszczący około 10 pasażerów pojazd zabrał nas w prawie godzinną trasę po uliczkach, alejkach i placach Krakowa. Było to wyjątkowo ciekawe przeżycie. Wśród pasażerów naszego wehikuły było sporo różnej maści ludzi, więc mieliśmy szansę trochę poobgadywać i pośmiać się z nich (bardzo zbliżające doświadczenie), ale także poznaliśmy kilku fajnych osobników, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt.
Poza aspektem ludzkim, fajnie było zobaczyć miasto z innej perspektywy. Ulice którymi normalnie chodzimy i raczej nie zwracamy na nie szczególnej uwagi, wyglądają zupełnie inaczej podczas wolnej przejażdżki z przewodnikiem , nastawionej na oglądanie i sycenie się klimatem.
Dodatkowo, złapaliśmy fajny kontakt z dziewczyną, rozmawiając i przytaczając opowieści dotyczące miejsc, które właśnie mijaliśmy. Prawie z każdą kamienicą, klubem czy restauracją wiązała się jakaś ciekawa opowieść lub ciekawe osobiste doświadczenie, więc mieliśmy o czym rozmawiać.
Następnym punktem naszej wycieczki był Kopiec Kościuszki. W każdym turystycznym mieście znajdują się pewne punkty cenione za walory widokowe, kulturowe czy historyczne. Jednym z takich punktów w Krakowie jest właśnie Kopiec. Każdy mieszkaniec zdaje sobie sprawę z jego wartości, ale jednak jeśli nie mieszkasz w pobliżu, to jakoś nigdy się nie udaje go odwiedzić. My, wpasowując się w turystyczny klimat naszej randki, pognaliśmy na Kopiec i tam zrobiliśmy sobie prawdziwą turystyczna sesję fotograficzną. Dużo zdjęć „z ręki”, kilka z użyciem samowyzwalacza lub z pomocą innych turystycznych bratnich dusz.
Ciekawą atrakcją było też komentowanie panoramy miasta. Pokazywaliśmy sobie miejsca, które znamy, w których mieszkamy my albo nasi znajomi. Wszystko to ciągnęło za sobą dodatkowe opowieści, więc zdążyliśmy się poznać naprawdę nieźle.
Taka turystyczna randka była świetną okazją do zobaczenia czegoś „nowego”, dowiedzenia się więcej o sobie oraz spędzenie czasu w oryginalny sposób. Dlatego polecam ten typ aktywności nie tylko na pierwszą randkę, ale także na każdą inną.
Artykuł ten został napisany w oparciu o fragment książki „101 pomysłów na Randkę” autorstwa Krzysztofa Króla.